Pisałam już o tym nie jeden raz, że zmiana pewnych nawyków żywieniowych, a nie całkowita reorganizacja dotychczasowego odchudzania jest kluczem do sukcesu. Dlaczego? Bo do zmian trzeba dojrzeć, bo do zmian trzeba się PRZYZWYCZAIĆ. Istnieją ludzie, którzy są na tyle zdyscyplinowani, że postanawiając przejść na dietę konsekwentnie się jej trzymają. Być może jest to siła charakteru, być może dotychczasowy styl życia tak ich ukształtował, że każdą decyzję o zmianach wprowadzają w życie ze skutkiem natychmiastowym i w 90% kończy się ona sukcesem. Ja i duża część osób do takiej grupy po prostu nie należę. Rzucając palenie - bo owszem, choć wstyd się przyznać - byłam kiedyś w szponach tego obrzydliwego nałogu - zaczęłam stopniowo ograniczać ilość wypalanych papierosów, aż ich liczba spadła do zera. Było ciężko - kto pali lub palił wie doskonale o czym piszę - ale się udało.
Jak zatem zmieniać swoje nawyki żywieniowe? W jednym z pierwszych wpisów opublikowanych na vitalii pisałam, jak wprowadzając pewne proste zmiany można zaoszczędzić znaczną ilość kilokalorii w ciągu dnia. A co jeśli zmiany te są zbyt duże do wprowadzania na jeden raz? Jeśli nie radzimy sobie z wieloma zmianami na jeden raz?
Zaczynamy od małej dawki samodyscypliny. Jeśli naszym zwyczajem jest popołudniowa kawa z obowiązkowym paskiem czekolady, jemy pół paska. Bardzo ważnym elementem jest schowanie reszty czekolady do lodówki, szafki, czy schowka na słodycze (wiem że są osoby który takowy mają ;-). Gdy najdzie nas ochota na skończenie swojej dotychczasowej standardowej porcji, zastanówmy się najpierw chwilę "czy zjedzenie reszty czekolady coś zmieni? Czy naprawdę poprawi nasz nastrój? Czy nie będziemy mieć raczej wyrzutów, że znów nie kontrolujemy swoich odruchów?". Dalej dopijamy resztę kawy i zajmujemy się czymś, co odciągnie nasze myśli od pokusy. Największym problemem osób nie kontrolujących ilości zjadanych przez siebie niepotrzebnych kcal, jest zbytnie koncentrowanie się na tym fakcie, zbyt duże poświęcanie swojej uwagi jedzeniu lub niejedzeniu. Kolejnego dnia robimy dokładnie to samo. Gdy czekolada już nie stanowi dla nas problemu, odnajdujemy kolejną kwestię wartą zmiany i dokonujemy dokładnie tego samego procesu. Podobnie ma się kwestia wysiłku fizycznego. Nie jesteśmy w stanie zmusić się do codziennych ćwiczeń, nie mamy czasu/pieniędzy/ochoty na siłownię. Metoda? Dojeżdżamy do pracy tramwajem lub autobusem, więc zadanie na najbliższy czas - znane zapewne z wielu poradników - wysiadamy jeden przystanek przed celem. Dajcie sobie miesiąc czasu i dokonajcie pomiarów - chociażby tylko uda. Daję sobie rękę uciąć, że dostrzeżemy jakiekolwiek pozytywne efekty takiego postępowania.
Niektórym może wyda się to zbyt pracochłonne i nie przynoszące efektów natychmiastowych, ale pomyślcie jak dużo czasu zostało przez nas zmarnowane do tej pory od momentu, kiedy po raz pierwszy zadecydowaliśmy, że chcemy schudnąć. Dużo, prawda? :-)
Motywacja na dziś:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz