poniedziałek, 29 grudnia 2014

30dniowe wyzwanie "Myśl pozytywnie". Czy dobre myśli pomagają?


Ci którzy czytali zapewne orientują się, że przez 30 dni spisywałam 5 pozytywnych rzeczy, które przydarzyły mi się każdego dnia. Jak wiele z Was zauważyło, czasami były to sprawy zupełnie błahe jak fakt, że się wsypałam czy to, że zdążyłam na autobus. Wydaje się śmieszne? Być może. Jednak to, że w trudnych chwilach staramy się dostrzec to, że nie otaczają nas tylko negatywne wydarzenia jest niezwykle budujące. Owszem, bywały dni że dopadał mnie smutek i poczucie beznadziei, ale świadomość, że muszę odnaleźć 5 pozytywnych aspektów danych 24 godzin niezwykle mnie podbudowywał.
Moje wyzwanie zaczęło się w momencie, kiedy odniosłam wrażenie że kilka ostatnich miesięcy w moim życiu to nieustające pasmo porażek. Miałam problem ze znalezieniem pracy (mało tego, nawet z dostaniem się na jakąkolwiek rozmowę kwalifikacyjną!) w zawodzie, a Ci którzy czytają mnie od dawna wiedzą jak przykry może być to fakt, dla kogoś kto tak naprawdę wie, że kocha to co robi, kto skończył studia nie dlatego żeby dostać papierek i "coś znaczyć" na rynku pracy, ale żeby zagłębiać się w to co uwielbia i sam praktykuje od wielu wielu lat. Do tego pewnego dnia zdałam sobie sprawę, że straciłam kogoś, na kimś mi bardzo zależało, moje życie towarzyskie zaczyna coraz gorzej się prezentować (bo starałam się ograniczać czas spędzany w domu, na rzecz dotychczasowej pracy żeby o tym wszystkim nie myśleć), doszły do tego inne problemy osobiste, rodzinne... Zbyt wiele spraw skumulowało się w zbyt krótkim czasie i coś we mnie pękło. Szukając artykułów związanych z zajęciami z Psychodietetyki natrafiłam na artykuł o wychodzeniu z depresji, gdzie jedną z metod było spisywanie 5 pozytywnych rzeczy które trafiają się nam każdego dnia. Do tego znów wpadła mi w ręce książka "Potęga Podświadomości" i w sumie postanowiłam spróbować - bo co to jest spisać codziennie nawet 5 miłych rzeczy?
Minęło 30 dni. Co się zmieniło? Wyobraźcie sobie, że w końcu zaczęto mnie zapraszać na rozmowy kwalifikacyjne, moje życie towarzyskie nagle się odrodziło, zaczęło dziać się naprawdę mnóstwo pozytywnych rzeczy. A co najważniejsze - naprawdę zaczęłam mieć coraz więcej powodów żeby się uśmiechać. Któregoś dnia rozmawiając z mamą zapytała się mnie nagle czy coś się wydarzało, bo widzi że jestem jakaś inna, weselsza. Skoro inni są w stanie to dostrzec, skoro pozytywne myślenie przyciąga dobre rzeczy, to chyba gra jest warta świeczki.
Dla osób sceptycznych prawdopodobnie to co piszę, może wydawać się absurdalne i wręcz zakrawające o coś nienormalnego, ale naprawdę pozytywne myślenie zmienia bardzo wiele. Każdą porażkę traktuję jako cenną lekcję, z której należy wyciągnąć odpowiednie wnioski, żeby coraz bardziej zbliżać się do celu. Kojarzy mi się to z pewną sytuacją na 1 roku studiów, kiedy wracałam w zimie z uczelni gadając z koleżankami i nagle pośliznęłam się i przewróciłam. Nastała cisza, obie popatrzyły na mnie przerażone pytając czy coś mi się stało, po czym wybuchnęłyśmy śmiechem. Ja wstałam, otrzepałam się i jak gdyby nigdy nic poszłyśmy na zakupy komentując, że idąc po oblodzonym chodniku wypadałoby częściej patrzeć przed siebie i nieco bardziej się koncentrować ;-)
I tak jak w każdej sytuacji w życiu. Niezależnie od tego, czy to praca, czy dieta, czy ćwiczenia, czy związek Upadasz? Nie płacz, wstań, uśmiechnij się, otrzep, wyciągnij wnioski i idź dalej z myślą że więcej Ci się to nie przytrafi, bo wiesz że będziesz uważniej patrzeć pod nogi. I wierz w to, prawdopodobnie znajdzie się ktoś, kto w razie czego poda Ci rękę i pomoże Ci się podnieść :-)
Czy ktoś kto wraz ze mną podejmował się wyzwania podzieli się swoimi przemyśleniami?:-)

środa, 24 grudnia 2014

Wesołych Świąt!

Moi drodzy,
z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzę Wam samych miłych spokojnych i ciepłych chwil, obyście znalazły umiar w świątecznych pokusach, a pyszności na Waszych stołach nie szły w boczki czy bioderka. Ale przede wszystkim życzę Wam nieustannego uśmiechu na twarzy oraz samych pozytywnych myśli :) Wesołych Świąt!
A dla tych którzy twardo walczą, także w święta, polecam TEN wpis :)

poniedziałek, 22 grudnia 2014

30/30 30dniowe wyzwanie "Myśl pozytywnie"

5 pozytywnych rzeczy dnia 30 i ostatniego :)
1. Odkryłam ten rewelacyjny, inspirujący i niesamowicie rozgrzewający filmik - która z nas nie chciałaby wyglądać jak jedna z tych tancerek?

2. Udało mi się kontynuować świąteczne porządki pomimo lekkiego zmęczenia ;)
3. Mam nowego potencjalnego pacjenta - wyzwanie ;)
4. Rodzinny obiad :)
5. Znów udało mi się szczerze porozmawiać z kimś o czymś co mi się nie podoba :)

Niebawem podsumowanie tego co się wydarzyło w moim życiu przez te 30dni. I dziękuję tym którzy mi towarzyszyli przez ten czas!

niedziela, 21 grudnia 2014

28-29/30 30dniowe wyzwanie "Myśl pozytywnie"

5 pozytywnych rzeczy dnia:
28:
1. Zapomniałam nastawić budzik, ale dostałam telefon 5 minut przed tym jak powinnam wstać (to dopiero szczęście :))
2. Udało mi się kontynuować świąteczne porządki przed pójściem do pracy
3. Wysiadając z autobusu zahaczyłam torebką o guzik od płaszcza i nie zauważyłam że się oderwał - jakiś młody i całkiem przystojny facet to ogarnął i specjalnie się po niego cofnął żeby mi go oddać ;)
4. Pracowałam w całkiem przyjemnej atmosferze
5. Wracając do domu dostałam miły telefon od znajomego :)
29.
1. Mogłam pójść do pracy 2h później więc się "obspałam" jak szalona;)
2. Bardzo przystojny pan życzył mi w pracy Wesołych Świąt ;)
3. Jeden z klientów niesamowicie mnie rozbawił
4. Udało mi się wcześniej wyjść z pracy, żeby zdążyć na urodziny koleżanki
5. Kolejna udana impreza i nowe interesujące znajomości ;)

P.S. Dzisiaj ostatni dzień wyzwania... ciekawe co dobrego się wydarzy ;)

czwartek, 18 grudnia 2014

27/30 30dniowe wyzwanie "Myśl pozytywnie"

5 pozytywnych rzeczy dzisiejszego dnia:
1. Zostałam obudzona smsem, który mnie niesamowicie rozbawił :)
2. Pełnoziarnista bułeczka z sałatą, awokado, polędwicą z indyka i jajkiem na śniadanie smakowa mi dzisiaj wyjątkowo dobrze
3. Udało mi się zrobić trochę świątecznych porządków
4. W końcu udało mi się komuś powiedzieć prosto z mostu to co mi leżało na wątrobie, dzięki czemu rozwiałam swoje wątpliwości
5. Ważne spotkanie, które poszło moim zdaniem całkiem nieźle :)

środa, 17 grudnia 2014

26/30 30 dniowe wyzwanie "Myśl pozytywnie"

5 pozytywnych rzeczy dzisiejszego dnia:
1. Obudziłam się 4 minuty przed budzikiem, więc byłam nawet całkiem rześka pomimo wczesnej pory (5:30)
2. Czułam się już dzisiaj bardzo dobrze, zauważyłam także że coraz szybciej zwalczam przeziębienia
3. Obowiązki szły mi dzisiaj bardzo sprawnie, nawet zbytnio nie zabolał mnie fakt, że muszę zostać 2h dłużej w pracy
4. Odkryłam ten niesamowicie pozytywny kawałek (ciężko się nie uśmiechnąć oglądając i słuchając :D)
5. Fakt, że jest prawie 21:30, a ja wykąpana leżę już w łóżku z perspektywą że jutrzejszy dzień mam wolny :)

wtorek, 16 grudnia 2014

24-25/30 30dniowe wyzwanie "Myśl pozytywnie"

5 pozytywnych rzeczy dnia:
24:
1. Udało mi się znaleźć zastępstwo za siebie w pracy dzięki czemu mogłam zostać w domu (troszkę się rozłożyłam)
2. Udało mi się dostać do lekarza, bo okazało się że 1 osoba odwołała wizytę
3. Okazało się, że nie potrzebuję antybiotyku
4. Wykorzystałam chorobowe i poukładałam dokumenty w szafie
5. Dużo osób na wieść o chorobie życzyło mi szybkiego powrotu do zdrowia
25:
1. Przespałam 12h (szok) i obudziłam się z dużo lepszym samopoczuciem
2. Jajecznica wyszła mi wyjątkowo pyszna ;)
3. Miałam czas żeby ułożyć koleżance obiecany plan żywieniowy
4. W miarę upływu dnia czułam się już coraz lepiej
5. Rozmowa z dobrą koleżanką


poniedziałek, 15 grudnia 2014

21-23/30 30dniowe wyzwanie "Myśl pozytywnie"

5 pozytywnych rzeczy dnia:
21:
1. Wyspałam się pomimo wczesnej pobudki
2. Czas w pracy zleciał mi naprawdę ekspresowo
3. Miałam pyszny obiad do pracy, który zostawiła mi siostra w zamian za przypilnowanie kota na czas nieobecności jej i jej męża ;)
4. Miałam okazję spróbować 100% soku z mango (kocham mango ;)
5. Udało mi się wyjść wcześniej do domu
22:
1. Pierwszy od dawna wolny weekend
2. Udało mi się w miarę wcześnie wstać, dzięki temu że od jakiegoś czasu mobilizuje się do wcześniejszego kładzenia się spać
3. Rodzinny obiad :)
4. Bardzo szybko uporałam się z domowymi obowiązkami
5. Urodzinowa impreza u przyjaciółki
23:
1. Wstałam z dobrym humorem po udanej imprezie
2. Pobudka o 11:20 w niedzielę (tak bardzo mi tego brakowało!)
3. Odwiedziny siostry z mężem
4. Cały dzień byłam roztargniona i gadałam głupoty, co wywoływało w okół ogromne rozbawienie :D
5. Telefon od kolegi :)

czwartek, 11 grudnia 2014

20/30 30dniowe wyzwanie "Myśl pozytywnie"

5 pozytywnych rzeczy dzisiejszego dnia:
1. Zabawne spotkanie z samego rana
2. Ważny i długo oczekiwany telefon
3. Spotkanie z koleżanką z liceum po latach
4. Obiad - risotto - wyszedł mi naprawdę pyszny!
5. Kupiłam świetny sweterek w lumpeksie ;)

środa, 10 grudnia 2014

17-19/30 30dniowe wyzwanie "Myśl pozytywnie"

5 pozytywnych rzeczy dnia:
17:
1. Dzień wolny
2. Wizyta u kosmetyczki
3. Wizyta u fryzjera
4. Ważny i długo oczekiwany telefon
5. Upolowana "okazja" na fajny zakup
18:
1. Po tym jak budzik zadzwonił zorientowałam się, że źle go ustawiłam i mogę pospać jeszcze 15 dodatkowych minut ;-)
2. Bardzo przyjemny dzień w pracy
3. Wymyśliłam wreszcie co mogę kupić przyjaciółce na urodziny
4. Znalazłam dla siebie czapkę, dokładnie taką jaką chciałam ;-)
5. Telefon od dobrego kolegi
19:
1. Pomimo bardzo wczesnej pobudki, wstałam całkiem rześka
2. Pyszna egzotyczna i rozgrzewająca owsianka przed wyjściem na zimno
3. Szansa którą spisywałam na straty, okazała się nie być jeszcze stracona (bez szczegółów, żeby nie zapeszać!)
4. Udało mi się bardzo dobrze rozplanować dzisiejsze zadania w pracy
5. Udało mi się w końcu znaleźć czas żeby wleźć wieczorem pod kołdrę i obejrzeć ulubiony serial ;-)

poniedziałek, 8 grudnia 2014

14-16/30 30dniowe wyzwanie "Myśl pozytywnie"

5 pozytywnych rzeczy dnia:
14:
1. Dostałam propozycję spędzenia Sylwestra
2. Udało mi się wykonać bardzo sprawnie wszystkie obowiązki w pracy
3. Upolowałam kolejny ciekawy produkt ze zdrowej żywności do wytestowana
4. Telefon od przyjaciółki
5. Udało mi się wcześnie położyć spać
15:
1. Wyspałam się
2. Źle sprawdziłam plan i okazało się, że kończę zajęcia kilka godzin wcześniej niż myślałam
3. Pyszny "domowy" obiad
4. Udało mi się ekspresowo posprzątać
5. Bardzo pomysłowy prezent mikołajkowy od taty :)
16:
1. Ciekawe zajęcia na podyplomówce
2. Pomimo że trwały ponad 10h, czas zleciał mi ekspresowo
3. Nowe znajomości
4. Miałam niespodziewaną podwózkę do domu, co oszczędziło mnie od marznięcia na zewnątrz
5. Udało mi się przez weekend odpocząć trochę od komputera ;)

czwartek, 4 grudnia 2014

11-13/30 30 dniowe wyzwanie "Myśl pozytwynie"

5 pozytywnych rzeczy dnia:
11:
1. Pomimo że nie spałam za wiele, zaskakująco szybko "doszłam do siebie" ;)
2. Zdążyłam wykonać wszystkie zaplanowane zadania
3. Udało mi się wyjść wcześniej z pracy
4. Zrobiłam 8 minute abs i pośladki z Mel B
5. Położyłam się wcześniej spać
12:
1. Wyjątkowo sprawnie ogarnęłam się rano, co sprawiło że miałam dodatkowe 10minut na spokojne dopicie herbatki ;-)
2. Pomimo, że musiałam zostać 10h w pracy czas zleciał mi naprawdę szybko
3. W domu czekał na mnie pyszny obiad
4. Znalazłam nową możliwość rozwoju
5. Miałam bardzo miły telefon
13:
1. Spałam prawie 11h
2. Dzień wolny
3. Zdążyłam zrobić wszystko, co sobie wcześniej zaplanowałam
4. Zrobiłam mamie imieninowe ciasto z serii "inwencja twórcza" i kupiłam fajny prezent - obie rzeczy ją niesamowicie ucieszyły
5. Spotkanie z rodzinką

poniedziałek, 1 grudnia 2014

10/30 30dniowe wyzwanie "Myśl pozytywnie"

5 pozytywnych rzeczy dzisiejszego dnia:
1. Dzień wolny
2. Po raz pierwszy od kilku dni porządnie się wyspałam
3. Ćwiczenia: rozgrzewka z Mel B, trening klatki piersiowej i pleców z Mel B, 8 minute abs, trening pośladków z Mel B, ćwiczenia na wewnętrzną stronę ud z Ewą Chodakowską (tutaj), 10-minutowe cardio (tutaj), rozciąganie z Mel B
4. Odwiedziny siostry
5. Telefon od dobrego kolegi

niedziela, 30 listopada 2014

6-9/30 30 dniowe wyzwanie "Myśl pozytywnie"

Jako że pora nadrobić zaległości: oto 5 pozytywnych rzeczy, które spotkały mnie dnia:
6:
1. Dzień wolny
2. Odkryłam świetny filmik motywacyjny LINK
3. Zrobiłam pyszny krem z brokuła
4. Udało mi się znaleźć czas na zrobienie rozgrzewki, klatki piersiowej i pleców, pośladków oraz  rozciągania z Mel B, boczków z Tiffany, 8 minute abs oraz krótkiego cardio STĄD
5. Obejrzałam film "W pogodni za szczęściem" (cudowny!)
7:
1. Drugi dzień wolny
2. Zaliczyłam świetną imprezę andrzejkową (no, przedandrzejkową ;)) z koleżanką
3. Wytańczyłam się za wszystkie czasy
4. Spotkałam starych znajomych
5. Koleżanka, której nie widziałam 5 lat powiedziała że bardzo mocno schudłam (ostatnio widziała mnie 14kg temu ;)
8:
1. Pomimo, że z imprezy wróciłam po 3, a musiałam być w pracy na 12 - czułam się całkiem rześko
2. Spokojny dzień w pracy
3. Szybko minął mi czas
4. Obiad z przypadkowych resztek domowych okazał się rewelacyjny w smaku
5. Po powrocie do domu okazało się, że nikogo nie ma i mogłam zrelaksować się w spokoju
9:
1. Pyszne ciasto czekoladowe z koleżanką (ciiiiii....;))
2. Pomimo, że nie spałam zbyt długo miałam wyjątkowo dużo energii
3. Udało mi się zrobić naprawdę dużo z "rzeczy do zrobienia"
4. Czas spędzony na obowiązkach minął naprawdę szybko
5. W momencie gdy zaczęłam marznąć na przystanku, autobus na który czekałam pojawił się kilka minut przed czasem

czwartek, 27 listopada 2014

Ulubione przepisy dietetyczki: Egzotyczne pancakes na mące kokosowej

Składniki na 2 porcje:

  • 2 łyżki mąki kokosowej (40g)
  • 3 łyżki mąki ryżowej (45g)
  • Nieco ponad szklankę maślanki (220g)
  • 1 łyżka stewii w proszku (użyłam tej)
  • 1 duże jajko (60g)
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1 łyżeczka sody
  • 2 łyżki jogurtu greckiego (60g)
  • 2 łyżki przecieru z mango
  • 1/2 małego banana (50g)
Jajko wymieszać chwilę trzepaczką z maślanką i stewią. Dodać mieszankę mąk z proszkiem do pieczenia i sodą. Wymieszać delikatnie. Z początku masa wyda się nam dość rzadka, jednak po chwili mocno zgęstnieje (wynika to z higroskopijnych właściwości mąki kokosowej, która stopniowo "wciąga" płyny) - w razie potrzeby można dodać jeszcze trochę maślanki. Smażyć małe placuszki na patelni dobrej patelni teflonowej bez dodawania tłuszczu (Uwaga: Jak dobrze widać, w przepisie nie ma oleju. Nie dałam go... przez przypadek w wyniku zbytniego zaspania z rana ;-) placki wyszły równie dobre, choć miały delikatniejszą strukturę i trzeba było ostrożniej je przewracać podczas smażenia. Dodatek oleju roślinnego (3 łyżki, około 30g) sprawi, że będą się lepiej trzymać i będą smaczniejsze, ale należy się liczyć z faktem, że na porcję zwiększy się ich wartość energetyczna o jakieś 130 kcal).
Podawać z 2 łyżkami jogurtu greckiego polane przecierem z mango z pokrojonym w plasterki bananem. Smacznego! :-)


Wartość energetyczna 1 porcji:
Energia: 390 kcal
Białko: 25,2g
Tłuszcz: 13,4g
Węglowodany: 42,6g
Cholesterol: 111,3g
Błonnik: 14,44g


środa, 26 listopada 2014

5/30 30dniowe wyzwanie "Myśl pozytywnie"

5 pozytywnych rzeczy dzisiejszego dnia:
1. Dzień w pracy minął bardzo szybko
2. Telefon od najlepszej przyjaciółki
3. Grzane winko z koleżanką na rynku
4. Pomimo ogólnego zalatania znalazłam czas na 8min abs i pośladki z Mel B ;-)
5. Gorąca kąpiel po lekkim zmarznięciu na zewnątrz ;-)

wtorek, 25 listopada 2014

4/30 30dniowe wyzwanie "Myśl pozytywnie"

5 pozytywnych rzeczy dzisiejszego dnia:
1. Znów fartem zdązyłam na autobus, mimo że wyszłam za późno w domu
2. Miałam spokojny dzień w pracy
3. Ani razu nic mnie nie zdenerwowało
4. Moje włosy po nałożeniu na cala noc oleju migdałowego nie wymagały dzisiaj prostowania
5. Szczera rozmowa z dobrą koleżanką

poniedziałek, 24 listopada 2014

3/30 30dniowe wyzwanie "Myśl pozytywnie"

5 pozytywnych rzeczy dzisiejszego dnia:
1. Miałam dzień wolny
2. W końcu po wielu próbach naleśniki z mąki ryżowej i kokosowej wyszły idealnie
3. Obiad z całą rodzinką
4. Ćwiczenia z Mel B i 8minute abs
5. Okazało się, że pewna "szansa" wciąż jest aktualna ;-)

niedziela, 23 listopada 2014

2/30 30dniowe wyzwanie "Myśl pozytywnie"

5 pozytywnych rzeczy dzisiejszego dnia:
1. Zdążyłam na autobus bo przyjechał 2 minuty później niż powinien
2. Zjadłam z przyjaciółką trochę czekolady Milka Bubbly
3. Dostałam za darmo pewien produkt ekologiczny, do kupienia którego przymierzałam się od kilku dni
4. Czułam się wyjątkowo dobrze, pomimo kobiecych przypadłości
5. Kolega podrzucił mnie wieczorem do domu, dzięki czemu nie musiałam marznąć na przystankach

sobota, 22 listopada 2014

1/30 30dniowe wyzwanie "Myśl pozytywnie"

5 pozytywnych rzeczy dzisiejszego dnia:
1. Wyspałam się
2. Klient w pracy powiedział, że mam piękny uśmiech
3.Pracowałam z dwoma ulubionymi koleżankami
4. Odwiedziła mnie przyjaciółka w pracy
5. Jadłam na kolację ulubione krewetki z czosnkiem :-)

piątek, 21 listopada 2014

Zasada nr 37. Myśl pozytywnie! | 30-dniowe wyzwanie!


Zauważyliście jak wiele zmienia stan naszej psychiki? Jak bardzo wpływa na nasze ogólne funkcjonowanie i to, co się wokół nas dzieje? Mam za sobą lekturę dwóch książek "Sekret" Rhondy Byrne oraz "Potęga Podświadomości" Josepha Murphego i pomimo posiadania umysłu typowo analitycznego i raczej preferującego naukowe i zbadane prawdy o człowieku, zaczęłam zastanawiać się "a może....?".
A może poza czynnikami biologicznymi, fizycznymi oraz chemicznymi wpływającymi na funkcjonowanie naszego organizmu, jest także coś silniejszego, co powoduje ich wyzwolenie, co pozwala im na zadziałanie? Coś takiego jak siła naszego umysłu.
Kończąc ten górnolotny wstęp, chcę zwrócić uwagę na to jak wiele zmienia nasze nastawienie. Czytaliście kiedykolwiek historie osób, które schudły 20kg lub więcej? Zwykle piszą one o determinacji i pozytywnym nastawieniu. O tym, że nawet w chwilach zwątpienia, nawet w momentach kiedy ich waga wskazywała więcej niż powinna nie poddawały się, bo wiedziały że się uda? A teraz zastanówmy się dlaczego nasze wielokrotnie podejmowane próby zrzucenia nadmiernej masy ciała kończyły się najczęściej niepowodzeniem. Czytając pamiętniki na vitalii moją uwagę zwraca zawsze fakt, że każdy zastój wagi, każdy minimalny, nawet 100-gramowy wzrost na wadze, kończy się psioczeniem na cały świat, na brak sensu podejmowania jakiejkolwiek walki. Co dzieje się później? Następuje cała lawina podobnych wpisów. Negatywna myśl zapoczątkowuje całą serię niekorzystnych wydarzeń. Teraz drugi przykład pamiętników - ich autorki cały czas są pozytywnie nastawione do świata. Cały czas ich masa ciała regularnie spada. W momencie minimalnego przyrostu bądź zastoju piszą zwykle "waga stoi/minimalnie urosła, ale cały tydzień ćwiczyłam i dieta była idealna więc się nie przejmuję", "waga stoi, ale mój tydzień był wyjątkowo udany", "waga rośnie, ale przytrafiło  mi się coś cudownego" - neutralizują to, co może wywoływać negatywne emocje, czymś zupełnie przeciwnym. Co się zwykle obserwuje później? Serię sukcesów i niespodziewanie duże spadki.
Być może jest to kwestia przypadku, ale być może tak budujące działanie ma nas pozytywne nastawienie.
Jedno co wiem na pewno: negatywne myśli niszczą. Rok 2014 pomimo ukończenia studiów w bardzo dobrym wynikiem, z wielu prywatnych powodów nie był dla mnie zbyt łaskawy. Złość, zazdrość i wieczne niezadowolenie powodowały, że wciąż coś mi nie wychodziło. Na dodatek, ludzie unikają kontaktów z osobami które wiecznie marudzą, którzy wiecznie podkreślają swoje niepowodzenia. Ludzi z wiecznym grymasem na twarzy. A sami to w sobie wyzwalamy. Zamiast każdą wpadkę traktować jako kolejne doświadczenie, zwykle robimy z tego koniec świata i powód do rozpaczy.
Nie wiem jak Wy, ale ja z tym kończę. Na dobre.
Wyzwaniem dla mnie na kolejny miesiąc jest robienie listy. Codziennej listy 5 pozytywnych rzeczy, które przytrafiły mi się w ciągu dnia. Żeby dostrzec, że każdy w życiu ma trochę szczęścia.
I żeby jednak dobrze wspominać ten rok :-)
Kto ma ochotę niech dołącza. Bądźmy szczęśliwi!

czwartek, 20 listopada 2014

Zasada nr 36. Nie porównuj się z innymi.


Zastanawialiście się, jak wiele z Waszych decyzji opartych było na zdaniu lub działaniu innych? Nie obejrzeliście jakiegoś filmu, bo X stwierdził że jest jest beznadziejny - choć opis wydawał Wam się niezwykle atrakcyjny. Nie podjęliście decyzji o rozpoczęciu własnej działalności, bo Y zaryzykował i teraz ledwo wiąże koniec z końcem. Nie podjęliście się danych ćwiczeń, bo Z napisała na forum, że nie dają żadnych rezultatów? Całe Wasze życie opiera się na "kto, co, gdzie, kiedy i za ile?"
Dużo osób zaczęło swoją przygodę z odchudzaniem nie ze względu na nadwagę, czy wysoki poziom tkanki tłuszczowej w organizmie, ale dlatego że odstawali oni od swoich bardzo szczupłych znajomych. Powodowało to, że nie czuli się oni dobrze, i chcieli za wszelką cenę dopasować się do otaczających go osób. Obecnie jednak największym problemem są media które kreują nierealny wręcz ideał sylwetki. Bo kobieta najlepiej wygląda przecież w rozmiarze 34 (a nawet 32 jak da radę!), a kaloryfer mężczyzny - oczywiście dokładnie naolejowany by błyszczał - musi być widoczny z odległości kilometra. Bo która z nas nie chciała by wyglądać jak owa modelka mając takiego faceta przy boku... No właśnie, a po co? Czy byłoby lepiej gdybyśmy wszyscy byli tacy sami?
Zawsze uważałam, że posiadanie wzorca, swoistego autorytetu jest rzeczą bardzo ważną i bardzo pozytywną, jednak obecnie zbyt wielką wagę kładziemy na opinii innych osób. Nie obejrzymy filmu, bo X uważa że był słaby - nie bierzemy jednak pod uwagę tego, że może nie być on fanem takiego kina, jakie my preferujemy. Y nie radzi sobie z prowadzeniem własnej działalności, więc my się od tego powstrzymujemy - ale czy wzięliśmy pod uwagę to, jak dużą ma on konkurencje i czy jego reklama była wystarczająca? Z nie osiągnęła rezultatów danymi ćwiczeniami, ale kto jest w stanie powiedzieć czy wykonywała je poprawnie? Czy nie objadała się zbytnio w trakcie planu treningowego i czy nie robiła sobie nadmiernej ilości przerw?
Powstrzymujemy się od realizacji naszych planów, bo inni ich nie zrealizowali.
Chcemy być wyjątkowi, jednak nasze działania dążą do tego by być takimi samymi jak inny.
W kwestii już samego odchudzania. Jak wiele z nas patrzy z zazdrością na swoje szczupłe koleżanki jedzące czekoladę? Pokażę Wam tradycyjnie na swoim przykładzie. Zawsze zazdrościłam koleżance z liceum, że jest szczuplutka i może jest absolutnie wszystko (często zjadała w szkole całą czekoladę podczas jednej przerwy).  Niesprawiedliwe? Bo szybki metabolizm, bo dobre geny? Niekoniecznie. Koleżanka ta jak się potem okazało, wcale nie zjadała wiele w ciągu dnia, co było przyczyną szczupłej sylwetki. W szkole zjadła może i kanapkę, czasem i dwie, ale to był dla niej pierwszy posiłek, potem cała czekolada, potem obiad w domu... a potem jakiś wafel ryżowy, jakiś banan i ewentualnie jakiś jogurt. W międzyczasie jeszcze treningi z koszykówki. A ja - mentalnie otyła - niby wiecznie na diecie, ale ciągle musiałam coś jeść (dodam, że nie zawsze "dietetycznego", plus zasada że jak podjem coś z garnka i nie nałożę sobie na talerz to się nie liczy ;-)). Do tego zero ruchu. Niesprawiedliwość, że ona jest szczupła a ja miałam sporą nadwagę? Po latach zdecydowanie jej nie widzę.
Nie warto porównywać się z innymi i cały czas kierować się ich opinią. To że nasza koleżanka ma rozmiar 34, nie znaczy że my wyglądamy jak kaszalot w rozmiarze 38 (to nie są moje słowa, to rzeczywiste określenie jednej z dziewczyn udzielających się na forach dotyczących odchudzania). To że ktoś nie doznał efektów ćwiczeń, nie znaczy że nie warto się ich podejmować (bo ćwicząc dzień w dzień nawet 30min dziennie nie da się NIE MIEĆ efektów). To, że ktoś jest szczupły pomimo jedzenia pozornie dużej ilości słodyczy, nie znaczy że ma "lepszy metabolizm" niż my (bo ogólnie może jeść mało albo dużo ćwiczyć... albo jedno i drugie).
Zawsze miejmy swoje zdanie, zawsze róbmy swoje i realizujmy się starając się nie patrzeć na innych. Zauważaliście że tacy ludzie są najszczęśliwsi?

czwartek, 6 listopada 2014

Dlaczego zaczęłaś/zacząłeś się odchudzać?



Pytanie teoretycznie proste - żeby schudnąć. Pytam jednak o zupełnie pierwotny motyw walki z nadprogramową masą ciała.
Jeśli chodzi o mnie...
W zasadzie już w podstawówce zaczęłam dostrzegać, że jestem znacznie "większa" niż moje koleżanki z klasy. Problemem (oczywiście ówczesnym) był także mój wzrost - już wtedy byłam wyższa co najmniej o głowę od innych dzieci. Jedną z większych traum dla mnie w tym czasie była konieczność kupienia butów na komunię... w dziale dla dorosłych (rozmiar 39!). Pomijając kwestię obuwia, moim największym problemem była niepohamowania miłość do słodyczy oraz chipsów, kupowałam je w sklepiku szkolnym dość często (nowa ustawa o zakazie sprzedaży - rewelacja!), co jak nietrudno się domyślić poskutkowało przyrostem masy ciała. Po raz pierwszy zaczął mi znacznie przeszkadzać w gimnazjum. W wieku 15 lat zaczęłam po raz pierwszy się odchudzać - wiadomo, chciałam się podobać chłopakom ;-) Oczywiście, z marnym skutkiem. W wieku 16 lat przeszłam na dietę 1000 kcal. Schudłam 12 kg w 2 miesiące, po czym w bardzo krótkim czasie przytyłam 15. Od tego czasu do końca liceum przeszłam dietę kapuścianą, ponownie 1000 kcal (niczego się nie nauczyłam!), South Beach, chwilo niełączenia, ryżowo-jabłkową... W wieku 19 lat, kończąc liceum, mierzyłam 174 cm ważąc 84 kg. Zdałam maturę, miałam iść na medycynę... niestety progi dostania się przerosły moje możliwości ;-) Papiery miałam złożone już na innej uczelni... I nagle dowiedziałam się, że po raz pierwszy w moim mieście uruchomili kierunek Dietetyka. Może brzmi to absurdalnie - ale dla mnie to było jak znak, jak grom z jasnego nieba - wiedziałam, że to jest to co chcę... mało tego! Co muszę robić! Wiedziałam też, że dzięki temu w końcu sama schudnę. Początki nie były łatwe, w jednym z pierwszych wpisów na vitalii wspominałam jak źle czułam się mając nadwagę i perspektywę tego, że to czy schudnę zaważy prawdopodobnie na mojej przyszłości. Ale im więcej się uczyłam, im więcej wiedziałam, tym bardziej - czasem nieświadomie - wprowadzałam to w życie. Na studiach było różnie, miewałam momenty zwątpienia czy studiowanie tego kierunku z różnych względów ma jakikolwiek sens. Minęło 5 lat, zostałam magistrem dietetyki... ważąc 14 kg mniej niż na początku mojej przygody.
Czy było warto? BYŁO, I TO BARDZO!
A Wy? Dlaczego zdecydowaliście się schudnąć? I jeśli Wam się udało to co Wam pomogło?

piątek, 31 października 2014

Zasada nr 35. Zacznij od małych zmian.

Pisałam już o tym nie jeden raz, że zmiana pewnych nawyków żywieniowych, a nie całkowita reorganizacja dotychczasowego odchudzania jest kluczem do sukcesu. Dlaczego? Bo do zmian trzeba dojrzeć, bo do zmian trzeba się PRZYZWYCZAIĆ. Istnieją ludzie, którzy są na tyle zdyscyplinowani, że postanawiając przejść na dietę konsekwentnie się jej trzymają. Być może jest to siła charakteru, być może dotychczasowy styl życia tak ich ukształtował, że każdą decyzję o zmianach wprowadzają w życie ze skutkiem natychmiastowym i w 90% kończy się ona sukcesem. Ja i duża część osób do takiej grupy po prostu nie należę. Rzucając palenie - bo owszem, choć wstyd się przyznać - byłam kiedyś w szponach tego obrzydliwego nałogu - zaczęłam stopniowo ograniczać ilość wypalanych papierosów, aż ich liczba spadła do zera. Było ciężko - kto pali lub palił wie doskonale o czym piszę - ale się udało.
Jak zatem zmieniać swoje nawyki żywieniowe? W jednym z pierwszych wpisów opublikowanych na vitalii pisałam, jak wprowadzając pewne proste zmiany można zaoszczędzić znaczną ilość kilokalorii w ciągu dnia. A co jeśli zmiany te są zbyt duże do wprowadzania na jeden raz? Jeśli nie radzimy sobie z wieloma zmianami na jeden raz?
Zaczynamy od małej dawki samodyscypliny. Jeśli naszym zwyczajem jest popołudniowa kawa z obowiązkowym paskiem czekolady, jemy pół paska. Bardzo ważnym elementem jest schowanie reszty czekolady do lodówki, szafki, czy schowka na słodycze (wiem że są osoby który takowy mają ;-). Gdy najdzie nas ochota na skończenie swojej dotychczasowej standardowej porcji, zastanówmy się najpierw chwilę "czy zjedzenie reszty czekolady coś zmieni? Czy naprawdę poprawi nasz nastrój? Czy nie będziemy mieć raczej wyrzutów, że znów nie kontrolujemy swoich odruchów?". Dalej dopijamy resztę kawy i zajmujemy się czymś, co odciągnie nasze myśli od pokusy. Największym problemem osób nie kontrolujących ilości zjadanych przez siebie niepotrzebnych kcal, jest zbytnie koncentrowanie się na tym fakcie, zbyt duże poświęcanie swojej uwagi jedzeniu lub niejedzeniu. Kolejnego dnia robimy dokładnie to samo. Gdy czekolada już nie stanowi dla nas problemu, odnajdujemy kolejną kwestię wartą zmiany i dokonujemy dokładnie tego samego procesu. Podobnie ma się kwestia wysiłku fizycznego. Nie jesteśmy w stanie zmusić się do codziennych ćwiczeń, nie mamy czasu/pieniędzy/ochoty na siłownię. Metoda? Dojeżdżamy do pracy tramwajem lub autobusem, więc zadanie na najbliższy czas - znane zapewne z wielu poradników - wysiadamy jeden przystanek przed celem. Dajcie sobie miesiąc czasu i dokonajcie pomiarów - chociażby tylko uda. Daję sobie rękę uciąć, że dostrzeżemy jakiekolwiek pozytywne efekty takiego postępowania.
Niektórym może wyda się to zbyt pracochłonne i nie przynoszące efektów natychmiastowych, ale pomyślcie jak dużo czasu zostało przez nas zmarnowane do tej pory od momentu, kiedy po raz pierwszy zadecydowaliśmy, że chcemy schudnąć. Dużo, prawda? :-)

Motywacja na dziś:


niedziela, 12 października 2014

Psychodietetyka - moja nowa przygoda

Rozpoczęłam ostatnio studia podyplomowe z psychodietetyki. Kierunek brzmiący co najmniej intrygująco, aczkolwiek po pierwszych zajęciach mogę stwierdzić, że niezmiernie przydatny w praktyce dietetyka. Co czai się za nazwą psychodietetyki? Ogólnie i najprościej mówiąc - wszystko to, co siedzi w naszej głowie i odpowiedzialne jest za pewne zachowania bądź zaburzenia żywieniowe i to jak fizjologia powiązana jest z psychologią odżywiania.
Co z tego wyjdzie? To się okaże :-)

czwartek, 2 października 2014

Ulubione przepisy dietetyczki: cukinia faszerowana indykiem, kaszą jaglaną i pieczarkami

Składniki na 4 porcje:

  • 4 niewielkie cukinie (1 u mnie po wydrążeniu ważyła 200g)
  • 150g suchej kaszy jaglanej
  • 250g mielonej piersi indyczej
  • 250g pieczarek
  • 1 cebula
  • 2 łyżki oleju rzepakowego
  • 1 puszka pomidorów
  • 2 ząbki czosnku
  • 80g sera żołtego
  • Przyprawy: sól, pieprz, bazylia, oregano, tymianek

Cukinię przekroić wzdłuż na pół, wydrążyć łyżką nasiona. Ugotować kaszę jaglaną na wodzie. Na patelni rozgrzać olej, wrzucić pokrojoną w kosteczkę cebulę i zeszklić. Dodać pokrojone w plasterki pieczarki. Kiedy zmiękną i zmniejszą swoją objętość wrzucić przyprawione solą i pieprzem mięso mielone. Gdy mięso się zetnie wrzucić ugotowaną kaszę jaglaną, zamieszać i zalać zblendowanymi pomidorami z puszki. Zagotować, przyprawić solą, pieprzem, bazylią oregano i tymiankiem (lub swoimi innymi ulubionymi ziołami) i 2 przeciśniętymi przez praskę ząbkami czosnku. Nakładać farsz do wydrążonych cukinii, następnie posypać startym serem. Zapiekać w 200st przez 25-30min.
Smacznego ;-)

Wartość odżywcza 1 porcji:
Energia: 360 kcal
Białko 27,2 g
Tłuszcz: 11,9 g
Węglowodany: 41,6 g
Cholesterol: 45 mg
Błonnik: 6,2 g


wtorek, 30 września 2014

Zasada nr 34. Nie wierz w cuda.

Cuda to świetna sprawa. Wyobraźcie sobie, że całymi dniami leżycie na kanapie oglądając swoje ulubione seriale. Mając pod ręką ulubione przekąski i pyszny napój. Wasze ulubione jedzenie przynosi Wam do łóżka służba, a Wy bez żadnego wysiłku wyglądacie jak modelki z Victoria's Secret, bo zażywacie "cudowny" specyfik który pozwala Wam chudnąć bez wysiłku.

Sorry, ale nie ma czegoś takiego. Niezależnie od tego, co próbują wmówić nam producenci co raz to nowszych specyfików na odchudzanie oraz "nowości" żywieniowych. Olej kokosowy spala tłuszcz? Jak coś, co samo w sobie jest tłuszczem, może tłuszcz spalać mając 9 kcal w 1 g. Nie ma to żadnego sensu. Zielona kawa. Pracując w sklepie ze zdrową żywnością przyszła kiedyś do mnie klientka pytając o ten cudowny specyfik. Była bardzo zdeterminowana by zacząć go używać, gdyż przeczytała w Internecie (który jak dobrze wiemy jest zawsze "doskonałym" źródłem rzetelnych informacji), że pijąc dziennie x filiżanek zielonej kawy może SPALIĆ 6 kg w ciągu tygodnia. Czy to wymaga komentarza? 6 kg, czyli 42 000 kcal...

Nie ma prostej drogi do pięknej i zgrabnej sylwetki. Sama doskonale wiem, jak wiele trzeba wysiłku by osiągnąć choćby najmniejszy sukces. Nie ma specyfiku, który w magiczny sposób sprawi, że nasze ciało zacznie wyglądać jak z okładki najnowszego fit-magazynu. Nie schudniemy jedząc fast-foody, leżąc na kanapie i wciskając w siebie tabletki, proszki czy inne magiczne specyfiki.

Istnieją jednak produkty, które mogą nieco (i tu zaznaczam, że słowo NIECO ma istotne znaczenie, bo bez innych ważnych działań z naszej strony jak ograniczenie spożycia cukru, tłuszczu i zwiększenie aktywności fizycznej, nie dadzą one absolutnie nic) pomóc nam w procesie odchudzania. Dla przykładu filiżanka kawy (i zawarta w niej kofeina) wypita przed wysiłkiem fizycznym może pomóc nam zwiększyć wydolność. L-karnityna - niestety - nie przyspiesza spalania tłuszczu, ale opóźnia odczucia subiektywnego zmęczenia (a dzięki temu ćwiczymy dłużej i więcej spalamy). Zielona herbata może lekko przyspieszyć przemianę materii, ale żeby odczuć działanie na proces odchudzania należałoby wypić jej około 50 filiżanek w ciągu dnia. Kapsaicyna, zawarta w ostrych potrawach, wpływa na zwiększenie termogenezy poposiłkowej, co powoduje intensywniejsze "spalanie kalorii" po spożytym posiłku. Yerba mate pobudza organizm do działania i może znacząco hamować apetyt, natomiast młody jęczmień, a dokładniej zawiesina wypita na około 30 min. przed posiłkiem może spowodować, że zjemy znacznie mniejszą porcję niż przewidywaliśmy ;-)

Powyższe produkty mogą wspomóc proces odchudzania, ale nie zrobią niczego za nas. Część z nich żeby mogła wykazać jakiekolwiek, chociaż niewielkie działanie, musi dostać bodziec w postaci wysiłku fizycznego. Pozostałe z nich - fakt - sprawią, że zjemy mniej, ale jeśli ma to być zmniejszenie porcji frytek z dużej na średnią... to chyba szkoda inwestować ;-)

Osobiście jestem zwolenniczką NIE wydawania niepotrzebnie pieniędzy (i to niekiedy niemałych, tabletki na odchudzanie to kwestia kilkudziesięciu złotych, które lepiej wydać na zdrową żywność) na jakiekolwiek wspomagacze. Aczkolwiek kawę i zieloną herbatę piję od dłuższego czasu z zamiłowania i jestem ogromną fanką bardzo ostrego jedzenia. Pozostałe rzeczy - jeśli o mnie chodzi - nie wzbogacą raczej mojego codziennego jadłospisu. Ale jeśli Wam służą - na zdrowie.

Ja w cuda nie wierzę, wierzę za to w efekty ciężkiej pracy ;-)

Motywacja na dziś:

Zasada nr 33. Znajdź rzecz która nie pozwala Ci schudnąć... i zniszcz ją!

[Wpis archiwalny z vitalia.pl]

Wybaczcie za ta rzadką obecność tutaj ostatnimi czasy. Przygotowania do obrony, egzamin, małe wakacje i próba odnalezienia tego co chce się w życiu tak naprawdę robić ograniczyły moje wizyty na vitalii do zupełnego minimum. Co do tego ostatniego powiem że nie jest łatwo, ale wciąż pojawiają się nowe pomysły, więc nie tracę nadziei :)
Wracając do dzisiejszej zasady. Wspominałam kiedyś o rzeczach, które dają nam siłę i motywują do działań, ale... są też kwestie, które nie pozwalają nam osiągnąć sukcesu. To one powodują, że nasze kolejne próby skazane są na porażkę. Rzeczy tak małe i tak absurdalne, że aż niewiarygodne jest jak mocno wpływają na nasze działania. Oto kilka z nich:
1. Słodycze. Zmora 90% z nas. Ten cudowny słodki smak i przyjemne uczucie jakie zostawia chwilę po zjedzeniu... i te wyrzuty sumienia jakieś kilka minut później. Ciężko się im oprzeć, wiem co mówię, sama jestem od lat w niewoli tych pyszności. Rada: zanim zaczniesz pomyśl sobie, czy naprawdę warto zjeść tą czekoladę. Chwila przyjemności, moment smaku, a kolejny wielki krok do tyłu jeśli chodzi o dietę. Pomyśl najpierw o swoim wałeczku, o tym celluicie na udach i o spodniach, które leżą w szafie bo nie jesteś w stanie się w nie zmieścić. I o tej sukience, którą możesz kupić rozmiar mniejszą. A teraz odłóż czekoladę gdzieś głęboko do szafki.
2. Lenistwo. Myślisz sobie, że zaczniesz ćwiczyć dzisiaj, później jednak dochodzisz do wniosku, że wybrany przez Ciebie plan treningowy zaczyna się od poniedziałku, a skoro mamy środę to odczekasz te 5 dni, żeby zacząć jak należy, przygotujesz się itp... Oczywiście, to są tylko bezsensowne wymówki, bo gdy nadejdzie poniedziałek znajdziesz powód żeby znów nie zacząć, a potem będzie wtorek i znów trzeba będzie czekać. Rada: jeśli chcesz zacząć ćwiczyć, zacznij teraz, dzisiaj. Nie czekaj do poniedziałku, bo jest to tylko umowny dzień startu w gotowych planach treningowych jak np. Focus T25. Pomyśl sobie, że im wcześniej zaczniesz tym wcześniej dotrzesz do mety. Dzisiaj jest 20 sierpnia, więc wybierając np. 30 dniowy plan treningowy, wyobraź sobie jak dobrze możesz wyglądać już 19 września. Zwróć uwagę, że jest to piątek i możesz skoczyć potem na imprezę w nowej świetnej sukience i czuć się w niej rewelacyjnie! Kuszące?
3. Osobisty dramat. Nie mam tu na myśli oczywiście prawdziwych tragedii, po których ciężko jest dojść do siebie. Wyobraź sobie że przykładowo poznajesz kogoś potencjalnie idealnego dla Ciebie, taką - nazwijmy to - bratnią duszę. I po jakimś czasie, kiedy zdążysz emocjonalnie zaangażować się w tą relację, okazuje się, że Twoja bratnia dusza ma już swoją bratnią duszę, nie jest tym kim myślałaś że jest, lub okazuję się być skończonym idiotą. Sytuacja w której wiele z nas pewnie było, wliczając mnie. Przykra sprawa, a co gorsza najchętniej nie wychodziłoby się z łóżka, w którym jest zapas ptasiego mleczka, cebulkowych Lay'sów i to nowe pyszne jeżynowe Sommersby. Rada: wymyśl sobie jakiś projekt i zaangażuj się w niego w 100%. Nie dopuszczaj do siebie myśli związanych z ta całą przykrą sytuacją. Nie jest to proste, ale nie całkiem niemożliwe, poza tym jak pewnie wiesz po wcześniejszych smutnych doświadczeniach, kiedyś Ci przejdzie. Potrzeba tylko trochę czasu, a on i tak upłynie. Nie zjadaj natomiast wszystkiego w zasięgu swojego wzroku, bo rosnący obwód talii wpędzi Cię tylko w jeszcze większą depresje. Możesz również wyżyć się stosując różne ćwiczenia (boks - rewelacja!). Poza tym im lepiej będziesz wyglądać, tym bardziej ten ktoś będzie żałować swoich decyzji ;-)
4. Wychwalacze. Jestem świadoma, że takie słowo nie istnieje, ale idealnie opisuje ludzi których mam na myśli. "Odchudzasz się? Matko, po co? Wyglądasz przecież świetnie!", "Jak schudniesz te 5 kg będziesz wyglądać jak cień czlowieka!", "To nazywasz celluitem? Są kobiety które wyglądają gorzej!". Owszem, są kobiety które wyglądają gorzej, ale są też takie które wyglądają lepiej, przez które czujemy się okropnie. Rada: nie propaguję oczywiście odchudzania się do 50 kg przy wzroście 170 cm, ale jeśli wiesz że te 5 kg pozwoli Ci się pozbyć fałdek z brzucha, przez które masz ochotę siedzieć na plaży w koszulce, albo wejść w końcu do zakresu prawidłowej wagi według BMI, to zdecydowanie musisz dalej robić swoje. Wychwalaczowi zawsze należy podziękować, ale nigdy nie informować go o swoich dalszych planach, bo będzie próbował skutecznie Cię od nich odwieźć. 
5. Brak wiary w sukces. Zaczynasz odchudzanie po raz 123456. Brakuje Ci entuzjazmu, nie chce Ci się ćwiczyć, na każdą propozycję pyszniutkiego pączka przystajesz z wielką chęcią. Bo i tak nie wyjdzie. Bo i tak prędzej czy później to zawalę. Bo i tak za 3 dni mam weekendowy wyjazd i nie dam rady trzymać wtedy diety. Rada: albo zmieniasz sposób myślenia, albo akceptujesz to jak wyglądasz. Niestety, aby osiągnąć sukces trzeba zaangażować się w coś w 101%. Tak, w 101%. Czyli dawać z siebie więcej niż Ci się wydaję, że możesz dać. Wspominałam kiedyś o tym przy okazji innego wpisu, ale jeśli zdarzy się potknięcie, np. rezygnując ze słodyczy na miesiąc 4 dnia jesz ciastko, nie rzucasz całego planu w kąt tylko go kontynuujesz. Bo w końcu czy jak się potykasz i upadasz to leżysz jak zwłoki, czy otrzepujesz się, udajesz że nic się nie stało i idziesz dalej?
A Wam co przeszkadza zwykle w schudnięciu?

Zasada nr 32. Nie okłamuj, przede wszystkim siebie.

[Wpis archiwalny z vitalia.pl]

Ostatnio dostrzegam bardzo wiele analogicznych do poniższej sytuacji, więc przedstawiam taką historię, a interpretację pozostawiam wyłącznie Wam.
Pewna osoba, nazwijmy ją Kasia, jest 28-letnią dziewczyną z dużego miasta. Ma stałą pracę na cały etat, wspaniałego męża oraz kilkuletniego synka. Kasia jest użytkowniczką bardzo popularnego w sieci forum na temat odchudzania. Jest bardzo aktywna, komentuje wiele wpisów, pomaga i podpowiada wielu internetowym koleżankom. Sama często opisuje swoje problemy oraz sukcesy dotyczące diety, życia prywatnego oraz pracy, dzieli się swoimi pasjami, omawia z innymi wydarzenia z ostatnich bieżących odcinków swoich ulubionych seriali. Kasie od pewnego czasu dręczy brak wolnego czasu, przez który zaniedbuję dietę oraz ćwiczenia. "Za dużo obowiązków" tłumaczy.
Różnie odbierałyście ten wpis, głównie odnosiłyście się do vitalii. Nie o samą vitalię jednak chodzi. Chodzi o różne małe rzeczy, które zabierają nam mnóstwo czasu, pochłaniają nas do tego stopnia, że brak nam czasu na to, żeby na siebie zadbać. Wyobraźcie sobie np. że przez 3 miesiące robicie codziennie 8 minutowe ćwiczenia brzucha, oraz 8 minutowe ćwiczenia pośladków, które świetnie działają także na uda. To łącznie 16 minut dziennie. 16 minut dziennie, a pomyślcie jak bardzo zmieniłaby się Wasza sylwetka.
Wiele osób twierdzi, że nie ma czasu i że ma prawo do odpoczynku w postaci ulubionego serialu. Pewnie że tak, ja tego w żadnym wypadku nie kwestionuje. Ale skoro osoby te świadomie dokonują wyboru - serial, a nie ćwiczenia, nie powinny chyba narzekać na wygląd własnej sylwetki i przede wszystkim na brak czasu. Bo czas jak widać jest, tylko zostaje on spożytkowany na inne czynności.
I jeszcze jedna sprawa - od razu zaznaczam że nie mam zamiaru nikogo urazić, po prostu trzeba zdać sobie sprawę z pewnych rzeczy. Osoby które nie mają czasu, nie piszą codziennie wielostronnicowych wpisów, nie wrzucają tysiąca zdjęć i nie komentują każdego wpisu na forum - to tak do przemyślenia, zanim któraś z Was zacznie znów narzekać na brak czasu. Wiem o czym mówię bo... sama taka jestem i nawet nie wiecie jak bardzo muszę ze sobą walczyć i jak bardzo Was rozumiem kiedy szukacie różnych wymówek ;-) Aczkolwiek do bycia leniwą osobą od jakiegoś czasu przyznaję się już otwarcie ;-)

Zasada nr 31. Co jeść na kolację?

[Wpis archiwalny z vitalia.pl]

Wbrew obawom niektórych z Was nigdzie nie uciekłam, jestem co prawda trochę odcięta od rzeczywistości ale wciąż tu zaglądam. Ten miesiąc był bardzo znaczącym miesiącem pod względem mojej nauki, kto piszę pracę magisterską myślę że mnie doskonale rozumie :-)
Wracając do tematu, co z tą kolacją? Co źródło to inna opinia, jednak w moim zdaniem nie powinna ona przekraczać 20% dziennego zapotrzebowania  na energię. Dla dziennego jadłospisu o łącznej wartości 2000 kcal nie powinna ona przekraczać 400 kcal. Najistotniejszą kwestią tego posiłku jest lekkostrawność. Około godziny 22:30 każdego dnia nasz układ pokarmowy zwalnia swoją pracę niezależnie od trybu życia jaki prowadzimy. Kolacja powinna być zjedzona tak więc około 3h przed snem. Jedzenie posiłku o 18 jest z drugiej strony zupełnie nieuzasadnione, co więcej przedłużając nocną przerwę od jedzenia przestawimy swój organizm na tryb oszczędzania. No chyba że kładziemy się około 21.
Na kolację nie jemy tłusto. Tłuszcz zalega w organizmie przez długi okres czasu, co może przyczynić się nawet do trudności z zasypianiem. Ponadto unikamy produktów wzdymających takich jak cebula, rośliny strączkowe, czy nawet brokuły. Unikamy również ostrego przyprawiania potraw, słodyczy i gazowanych napojów.
Co zatem zjeść możemy?
Kanapki - bezpieczna i klasyczna opcja. Podobnie jak na śniadanie, możemy skonsumować je z sałatą, chudą wędliną, czy twarożkiem oraz dodatkiem np. pomidora, najkorzystniej sparzonego i obranego ze skórki.
Sałatki - z dressingiem na bazie niewielkiej ilości oliwy, która nie wpłynie negatywnie na proces nocnego trawienia. Powinny one składać się z warzyw lekkich i stosunkowo niskobłonikowych, które nie obciążą układu pokarmowego.
Serek wiejski z warzywami i/lub pełnoziarnistym pieczywem. Dobrym wyborem będzie grahamka lub chleb chrupki (tego drugiego osobiście nie lubię).
Mała porcja makaronu z lekkimi dodatkami jako posiłek na ciepło który preferuje spora część osób. Może być to chuda ryba bądź drób, najlepiej gotowany na parze lub po raz kolejny delikatne gotowane warzywa. Bez zawiesistych sosów i tłustych zasmażek.
Ryż z jabłkami jogurtem i cynamonem. Kolejna opcja na ciepło i choć nie jestem zwolennikiem jedzenia owoców na noc, jabłko może być okresowym wyjątkiem.
A jakie są wasze propozycje lub ulubione zestawy na kolację? :)

Zasada nr 30. Co jeść na podwieczorek?

[Wpis archiwalny z vitalia.pl]

Podwieczorek to moim zdaniem takie drugie drugie śniadanie ;-) Posiłek ten służy podobnie podtrzymaniu stałego stężenia glukozy we krwi zapobiegającemu napadom głodu. Pomaga również przetrwać okres pomiędzy obiadem a kolacją. Jego kaloryczność powinna wynosić około 5-10% całkowitej dziennej podaży energii, co w przypadku diety 2000 kcal daje nam 100-200 kcal.
A co na podwieczorek jemy? Podobnie jak w przypadku pozostałych posiłków - nie ma na to żadnej reguły. Jeśli o mnie chodzi, jest to najlepsza pora na zjedzenie czegoś słodkiego (tutaj muszę zaznaczyć że niekoniecznie mam na myśli batonika czy czekoladkę). Posiłek ten może posłużyć nam jako deser po równie pysznym obiedzie lub jako po prostu zwykła przekąska, dzięki której nie będziemy głodni do wieczora. Wg mnie jako jedyny może nie zostać uwzględniony w codziennym jadłospisie. Sama często z podwieczorku rezygnuje, ze względu na stosunkowo późną porę spożywania obiadu (16-17) i kolację którą staram się jeść nie później niż o 20.
A więc co będzie najlepsze popołudniową porą?
Owoce z dodatkami. Podwieczorek jest dobrą okazją żeby zjeść drugą porcję owoców. Mogą być same bądź skomponowane z chudym nabiałem, który obniży nam indeks glikemiczny posiłku. Prostymi słowami - pozwoli nam nie odczuwać głodu przez dłuższy okres czasu. Możemy też spałaszować garść orzechów, które poza mega zdrowymi nienasyconymi kasami tłuszczowymi są też doskonałą przekąską wspomagającą pracę naszego mózgu (kształt orzechów włoskich to nie przypadek ;-)), a także dobrym źródłem błonnika wspomagającego procesy trawienne i pomagającego przedłużyć uczucie sytości. Na podwieczorek świetnie nadadzą się także suszone owoce, jednak podobnie jak w przypadku orzechów, musimy uważać na ich ilość. 100-gramowa paczka takich pyszności to minimum 300 kcal! Podczas tego posiłku możemy pozwolić sobie na odrobinę słodyczy, jeśli takie są potrzeby naszego organizmu. 
Być może spotkam się za chwilę z potępieniem, ale uważam że nawet na diecie redukcyjnej powinno znaleźć się miejsce dla tego, co lubimy najbardziej. Dieta odchudzająca ma być taka, aby wykazywała wysoką skuteczność i była przyjemna w stosowaniu. Zbyt wiele ograniczeń powoduję że nasze działania skazane są na porażkę. Wiem to i z teorii i z własnego doświadczenia. Więc wracając do tematu - podwieczorek to pora kiedy możemy pozwolić sobie na pasek naszej ulubionej czekolady. Nie każdego dnia, ale wtedy kiedy ewidentnie za nami "chodzi". Jeśli chodzi natomiast o bardziej dietetyczne desery, polecam budyń z kaszy jaglanej, pomarańczę z jogurtem, miodem i płatkami migdałowymi, lub wielokrotnie wspominany przeze mnie jogurt grecki z musem z mango.
A co jeśli wcale nie mamy ochoty na słodkie? Wtedy możemy sięgnąć po 2 wafle ryżowe. Dla mnie to najprostsza popołudniowa szybka przekąska lub taki mały symboliczny podwieczorek.
A co Wy wcinacie na podwieczorki?

Zasada nr 29. Co jeść na obiad?

[Wpis archiwalny z vitalia.pl]

To co jemy na obiad? Pytanie powinno brzmieć: czego na obiad nie jemy. Jest to posiłek w którym można wykazać się chyba największą inwencją twórczą. Jego kaloryczność powinna wynosić około 30% energii całodziennej racji pokarmowej (przy 5 posiłkach), co przykładowo dla dziennego spożycia 2000 kcal stanowi 600 kcal. Podobnie, jak w przypadku innych posiłków, jest to wartość umowna którą można spokojnie dostosowywać do własnych potrzeb.
To co na ten obiad? Możliwości, jak już wspomniałam, jest naprawdę wiele. Zasadą idealnego obiadu jest dostarczenie elementu białkowego, elementu skrobiowego oraz produktów bogatych w witaminy, minerały i inne korzystne dla nas składniki.
Element białkowy: Najczęściej reprezentowany prze mięso. Najlepsze jest mięso drobiowe (poza gęsią oraz kaczką które są bardzo tłuste), choć okazjonalnie (1-2 razy w miesiącu) warto wzbogacić swój jadłospis o chudą wołowinę bogatą w żelazo oraz... sprzężony kwas linolenowy i karnitynę, powszechnie stosowane w suplementach jako wspomagacze odchudzania. W miarę możliwości rezygnujemy z wieprzowiny. Korzystnie jest również spożywać ryby, gdyż posiadają one wysokiej wartości biologicznej białko i zdrowe kwasy tłuszczowe. Menu wzbogacić można o wegetariańskie substytuty mięsa, czyli soję, ciecierzycę, fasolę itp. Dobrym źródłem białka w obiedzie mogą być także sery twarogowe. Jak przyrządzamy element białkowy? Gotujemy, pieczemy, dusimy bądź grillujemy. Unikamy smażenia lub stosujemy do tego teflonowe patelnie nie wymagające dodatku tłuszczu. Nie panierujemy, nie gotujemy w tłustych śmietanowo-maślanych sosach, jedynie w sosie własnym.
Element skrobiowy: czyli wszelkie kasze, makarony, ryż oraz ziemniaki, ale również ciasta naleśnikowe, do tarty itp. Dostarczają węglowodanów, błonnika, a także witamin z grupy B. Spośród kasz wybieramy najlepiej gryczaną, jaglaną bądź jęczmienną. W przypadku ryżu stawiamy na brązowy, basmati bądź dziki (choć jego cena jest dość przytłaczająca). Makarony wybieramy te wyprodukowane z pszenicy durum (semoliny) i gotujemy wg najkrótszego czasu podanego na opakowaniu lub stawiamy na makarony pełnoziarniste, żytnie, bądź gryczane. Ziemniaki wciąż stanowią dość kontrowersyjny element obiadowy u osób odchudzających się, jednak spożywane bez dodatków w postaci zawiesistych sosów bądź masła jest jak najbardziej akceptowalne. Wszystkie produkty gotujemy na sypko, unikamy zaprawiania ich dużą ilością tłuszczu. Dozwolony jest dodatek 1 łyżki oleju, np. rzepakowego bądź oliwy z oliwek. W przypadku ciast na naleśniki czy tarty wybieramy mąkę razową bądź pełnoziarnistą.
Element dodatkowy: czyli oczywiście warzywa (oraz czasem też owoce). Najlepiej dla nas, gdy spożywamy je na surowo (oczywiście kiedy jest to możliwe), ale równie dobrze można je ugotować, upiec czy też zgrillować. Unikamy smażenia, bo w ten sposób tracą najwięcej ze swoich zalet. Niewskazane jest również polewanie warzyw (np. brokuła, kalafiora, fasolki szparagowej) zasmażką z bułki tartej. Warzywa jemy w postaci surówek z dodatkiem oleju roślinnego, np. rzepakowego lub oliwy z oliwek oraz ziołami. Do grillowania świetnie nadają się m.in. cukinie, bakłażany oraz papryka. W postaci pieczonej doskonale prezentują się buraki (trwa to dość długo, ale wierzcie mi - warto!). A gotowane? Biorąc pod uwagę, że mamy maj - jedzmy szparagi. Unikamy dodawania do warzyw majonezu oraz śmietany,  w niektórych przypadkach można spokojnie zastąpić ją jogurtem (np. w mizerii) oraz topienia na nich ogromnych ilości masła.  W przypadku dań owocowych unikajmy dodawania tony cukru.
Jak to wszystko zestawiamy? Jak chcemy :-) Osobno, w postaci zapiekanek, tart, naleśników, sałatek. To już kwestia Waszego gustu i ulubionej formy spożywania obiadu.
To co dzisiaj macie na obiad? ;-)