wtorek, 6 stycznia 2015

Zasada nr 38. Ustalaj sobie jasne cele, a przede wszystkim drogi które do nich prowadzą.


"...i za wszelką cenę je osiągaj", wydaje się że czasami łatwiej powiedzieć niż cokolwiek zrobić, prawda?
Wyobraźmy sobie, że w Nowy Rok postanowiliśmy zrzucić 10 kg do lata, może nawet do początku czerwca, bo wiadomo... wysokie temperatury, koniec roku szkolnego, semestru, perspektywa zbliżających się wakacji. Na osiągnięcie założonego celu przeznaczyliśmy sobie 21 tygodni. Oznacza to, że w ciągu tygodnia musielibyśmy zrzucić około 0,5 kg, czyli dzienna redukcja kalorii musiałaby wynosić 500 kcal. Wydaje się sporo, ale... czy na pewno? W ZASADZIE NR 2 pisałam o tym, w jaki sposób szukając zdrowych zamienników swoich ulubionych, choć niekoniecznie zdrowych produktów, można zaoszczędzić sporą dawkę dostarczanej energii w codziennym jadłospisie. Jak widać, nie trzeba skrupulatnie ważyć i analizować wraz z tabelami każdej, pojedynczej rzeczy jaką zamierzamy zjeść (zostawcie to dietetykom, kochamy to! ;-)) - wystarczy tylko dokonywać dobrych wyborów. Można także podjąć się jakiegoś wyzwania, których w internecie jest całe mnóstwo - dla osób takich jak ja, dla których rywalizacja jest czynnikiem mocno motywującym jest to naprawdę świetne rozwiązanie. Ostatnio skorzystałam z zaproszenia do wyzwania bezcukrowego, dzięki któremu od kilku dni zredukowałam spożycie sacharozy do minimum.
Wracając do tytułu tego wpisu - chcąc osiągnąć założony cel, musimy jasno zadać sobie pytanie "co mogę w tej sprawie zrobić". Jak czytaliście w poprzednim wpisie, dla mnie jednym z postanowień było ograniczenie cukru - sacharozy. Co mogłam w tym celu zrobić? Wzięłam udział w wyzwaniu bez słodyczy, zakupiłam stewię gdybym jednak miała ochotę posłodzić tą herbatę. Mam w domu zapas bananów, które zmiksowane lub rozgniecione są genialną podstawą do robienia słodkich przekąsek w "trudnych chwilach". Gdy ktoś mnie częstuję - grzecznie odmawiam, kiedy dostaje w ramach prezentu (choć na szczęście z racji skończonego przeze mnie kierunku, znajomym i rodzinie takie prezenty zdarzają się już to coraz rzadziej) - chowam głęboko do szafki.
Podobnie powinniśmy postępować z każdym innym założonym celem. Jeśli naszym postanowieniem było więcej ćwiczyć, planujemy w jaki sposób będziemy to realizować. Możemy ustalić że tego i tego dnia kupię karnet na siłownię X, na ulicy Y, gdzie chodzić będę w każdy poniedziałek, środę oraz piątek, na zajęcia odpowiednio z Zumby, ABT oraz Jogi. Jeśli chcemy czytać więcej książek postanawiamy, że każdego wieczora zamiast po raz n w ciągu danego dnia włączać Facebooka i oglądać po raz 10 te same wydarzenia z życia naszych znajomych, przeczytamy kilka stron tej książki którą kupiliśmy wieki temu i która do tej pory kurzy się wciśnięta gdzieś w róg półki.
Taki zabieg robimy z każdym punktem na liście naszych noworocznych celów. Same postanowienie czasem nie wystarczy - bo dlaczego tyle z naszych zeszłorocznych planów nie zostało zrealizowanych? Po prostu nie ustaliliśmy jasnej i prostej drogi, jak je osiągnąć.
Więc moi drodzy, kartka w rękę i punkt po punkcie spisujemy swoją własną drogę do sukcesu :-)

4 komentarze:

  1. Popieram. To niby takie proste, więc dlaczego 95% społeczeństwa już na początku lutego nie pamięta co sobie postanowiło? Dlaczego tak niewiele z nas robi dokładny plan jak dojść do wymarzonego celu? Może te cele są nieodpowiednie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę że nie ma czegoś takiego jak nieodpowiednie cele. Myślę że problemem jest przede wszystkim zakładanie ich i oczekiwanie że przyjdą same :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się! Dokładnie to tak wygląda. I do tego jeszcze pojawia się to znane wszystkim zdanie "zacznę od jutra..".

      Usuń
  3. Masz rację. Powinna nas cieszyć sama droga na szczyt. Gdy tam dotrzemy będziemy czuli pustkę i będziemy wyznaczać sobie nowy cel. Dlatego trzeba cieszyć się tą drogą, a nie myśleć kiedy tam dotrę to.. takie myślenie nie ma sensu.
    Miłość też sama się pojawi :)

    OdpowiedzUsuń