wtorek, 30 września 2014

Zasada nr 11. Jeśli dieta... to jaką wybrać?

[Wpis archiwalny z vitalia.pl]

Podejmujemy decyzję, że pora zgubić te nadprogramowe kilogramy. Zdrowe odżywianie brzmi świetnie, ale... nie mając zdecydowanie określonych reguł łatwo się nam pogubić w tym, co lepiej zjeść, a co lepiej sobie odpuścić. Wtedy przypominamy sobie, że istnieją różne diety. Diety - określane jako TYMCZASOWY sposób żywienia, prowadzące do utraty masy ciała. Tylko przy obecnym natłoku tego typu wynalazków... co wybrać?
Ten wpis nie będzie długi, nie zamierzam przeprowadzić w nim dogłębnej analizy wszystkich możliwych diet jakie istnieją. Bo obecnie jest ich tyle, że o większości nawet mogę nie mieć zielonego pojęcia że w ogóle istnieją.
Jakie diety lepiej sobie podarować?
Diety opierające się na jednym produkcie spożywczym: dietę grejpfrutową, dietę kapuścianą, dietę jabłkową, dietę ogórkową... wiecie o co chodzi. Są bardzo niedoborowe, powodują spustoszenie w naszych organizmach, a efekt jojo po nich murowany (daję 99% gwarancję ponownego przybrania na wadze po zakończeniu odchudzania). Dodatkowo gwarantowany odrzut od produktu-gwiazdy diety na najbliższe... kilka lat (stosowałam kiedyś dietę kapuścianą, do tej pory nie mogę patrzeć na kapuśniak).
Diety opierające się na jednym składniku odżywczym: wysokobiałkowa dieta Dukana, wysokotłuszczowa dieta Atkinsa (Kwaśniewskiego). Owszem, można na nich schudnąć, słyszałam że co niektórzy nawet utrzymują uzyskaną masę ciała, ale... jakim kosztem. Wyniszczone nerki (od nadmiaru białka) i wątroba, zakwaszony organizm, ledwo funkcjonujące serce i układ krwionośny. Po takiej diecie prawdopodobnym miejscem gdzie będzie można chwalić się pięknym ciałem będzie... szpital. Poza tym, Atkins zmarł mając zaawansowaną miażdżycę i przebyty zawał, a Dukan przegrał proces o zniesławienie jego diety. Fakty mówią chyba same za siebie ;-)
Diety opierające się na grupach krwi: na moim kierunku uważana za największy żart. Nie ma żadnych dowodów, ani żadnych podstaw naukowych. Chudnie się na niej bo... każdy z jadłospisów ma obniżoną wartość energetyczną.
Dieta 1000 kcal. Poniżej podstawowej przemiany materii większości osób, czyli dolnej granicy kalorycznej której nie wolno przekraczać. Sama przeżyłam po niej największe jojo (schudłam 12 kg, przytyłam 15kg) i doprowadziłam swój organizm do ruiny, którą odbudowywałam przez wiele lat.
Dieta South Beach: jeżeli jakaś dieta całkowicie eliminuje pewien składnik odżywczy, nie jest ona właściwa. Stosowałam ją przez około miesiąc, nie spowodowała u mnie spektakularnych rezultatów, a eliminacja węglowodanów przyczyniła się do specyficznych objawów (bóle głowy, brak energii). Zasada jest prosta - źle się czujesz na danej diecie - nie stosuj jej. Dodam, że od 2 etapu South Beach staje się już bardziej przystępna i można rozważyć jej stosowanie.
Dieta Kopenhaska: największy horror jaki dane mi było poznać. Kaloryczność w granicach 600 kcal, chudnie się świetnie i równie świetnie się potem tyje. A samopoczucie? Najlepiej przez te 13 dni nie wychodzić z łóżka. Zresztą, nie ma nawet na to siły ;-)
Jaką dietę można rozważyć?
Dieta Montignaca: czytałam o niej sporo publikacji i pisałam prace. Jest rozsądna, nie eliminuje niezbędnych składników odżywczych i świetnie wpływa na gospodarkę cukru w naszych organizmach. Minus - podobnie jak zdrowy styl żywienia - nie przynosi spektakularnych rezultatów, na efekt w stylu 2kg w tydzień nie ma co na niej liczyć.
A Wy, jakie diety stosujecie/stosowałyście i jakie macie o nich opinie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz