poniedziałek, 29 września 2014

Zasada nr 5. Samokontrola.


[Wpis archiwalny z vitalia.pl]

Czasami bywa tak, że nie chudniemy. Pomimo tego że dieta idzie idealnie, nie zdarzają się nam wpadki, odstawiliśmy słodycze i ćwiczymy jak nigdy. Więc... dlaczego? 
Odpowiedź jest w większości przypadków prosta. To nie nagromadzona woda, zbliżający się okres lub mniejsza poranna... to co zostawiacie w toalecie ;-) Większość z nas ma tendencje do tzw. przeszacowywania zjadanych przez siebie porcji.
Kiedyś zrobiłam sobie mały eksperyment - jednego dnia jadłam różne produkty i na oko starałam się ocenić ich masę oraz to, ile kalorii zawierają. Drugiego dnia jadłam prawie dokładnie to samo, ale produkty ważyłam lub oceniałam ich wielkość na podstawie ileważy.pl. I wiecie co się okazało? Że pomyliłam się o ponad 400kcal!
Takie pomyłki kosztują nas wiele nerwów przy cotygodniowym ważeniu. Bo owszem - woda się czasem zbiera, ale nie oszukujmy się, okresu nie mamy co tydzień ;-)
Dodatkowo co poniektórym zdarza się nam zapominać o przekąskach, zjedzonych na wpół świadomie (te parę chipsów przed tv, bo film był taaaaki pasjonujący, kilka łyżek sosu bo przecież trzeba spróbować swojego dania, orzechy? Przecież są zdrowe - nie liczą się!) i waga pokazuje co pokazuje.
Żeby nie było, nie namawiam do obsesyjnego ważenia każdego spożywanego produktu, ale... wiem z doświadczenia że po 2 tygodniach takich zabiegów jesteśmy chodzącą wagą i pomyłki zaliczamy już w granicy 10-20g. A to niewiele. Poza tym, nie wierzę że którakolwiek z nas do tej pory nie zapoznała się z ilewazy.pl, cudowną stroną zastępującą nam elektroniczne ustrojstwo.
I ostatni element samokontroli - dzienniczek. Jak nie wychodzi i waga stoi jak zaczarowana - warto się z niego wyposażyć. Spisujemy tam wszystko co wpadło nam w buźkę (bez oszukiwania!) i w analizujemy. Wierzcie mi, wiem po sobie że czasem - zwłaszcza po kilku dniach od rozpoczęcia - można doznać niezłego olśnienia ;-)
Motywacja na dziś:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz