wtorek, 30 września 2014

Zasada nr 13. Nie szukaj wszędzie wymówek.

Wymówki, wymówki, wymówki wszędzie.
Przerażający jest fakt, jak wiele z nas wymyśla coraz nowsze, coraz oryginalniejsze i co gorsza - coraz bardzie przekonujące powody, żeby czegoś nie robić. Oto kilka najbardziej popularnych wymówek i wymóweczek:
1. "Zjadłam dzisiaj 10 czekoladek, bo miałam taki straszny dzień." Oczywiście takiemu wpisowi towarzyszą komentarze w stylu "współczuje, czekoladkami się nie przejmuj, czekolada jest dobra na wszystko" itd. Zajadanie stresu jest bardzo skomplikowanym mechanizmem, ale sacharoza na pewno nie przyczyni się do poprawy naszego nastroju. Co więcej - kiedy zdamy sobie sprawę, że przyswoiłyśmy ilość energii równą kaloryczności pełnowartościowego obiadu, nasz humor może ulec zdecydowanemu pogorszeniu. Co lepiej zjeść na kiepski humor? Jogurt z bananem i pestkami słonecznika - każdy z tych produktów bogaty jest w tryptofan - aminokwas odpowiadający za produkcję serotoniny. A jak działa na nas serotonina to chyba nie trzeba wyjaśniać. O ćwiczeniach fizycznych - uwalniaczu endorfin nawet nie wspomnę ;-)
2. "Dzisiaj się nie ruszam, bo moje mięśnie potrzebują regeneracji". Przepraszam, regeneracji od czego? Od 30-minutowego spaceru? Faktem jest że dłuższa regeneracja jest procesem niezbędnym, ale przy dużej intensywności ćwiczeń. Kulturyści uważają ją za konieczny dla rozrostu mięśni element treningu, ale zwróćmy uwagę jak bardzo obciążany jest ich organizm. Spacerując przez godzinę 23-godzinny odpoczynek jest dla mięśni naprawdę wystarczający (a tak naprawdę wystarcza do tego 8-10h przerwa na sen). Chyba że naprawdę dopiero co zaczyna się przygodę z ćwiczeniami albo ćwiczy się bardzo intensywnie (powyżej 1-1,5h). Ja swój grafik układałam w ten sposób, żeby siłowe ćwiczenia z Mel przeplatać z delikatnym treningiem z Callan. Przy codziennych ćwiczeniach z Mel na pewno uwzględniłabym dzień przerwy, ale tak - nie ma to większego sensu.
3. "Dzisiaj nie ćwiczę bo mam okres". Gwarantuję że może 5% z nas nie jest naprawdę wtedy w stanie ćwiczyć. Utarło się, że okres to rzecz święta i nie wolno robić wtedy absolutnie nic, mało tego! Nikomu nie wolno tego komentować. A szkoda. Bo ćwiczenia fizyczne jak pisałam wcześniej wpływają na uwalnianie endorfin, a endorfiny działają przeciwbólowo. Sama przekonałam się o tym niejednokrotnie. Odkąd regularnie ćwiczę przestałam brać tabletki przeciwbólowe. A wierzcie mi, ja w pierwsze dni okresu kilkakrotnie traciłam przytomność z bólu. Owszem - nie chodzi o to żeby się forsować (choć udowodniono że w te dni nasza wydolność może się nawet sporo zwiększyć), ale rezygnacja z Callaneticsu z tego powodu naprawdę mija się z celem.
4. "Nie mam czasu na ćwiczenia" - raczej "nie mam ochoty na ćwiczenia więc czymś się muszę wytłumaczyć". Robiąc kiedyś wywiady z ludźmi na temat wysiłku fizycznego to zdanie padało wiele razy. A potem wychodziło, że osoba po pracy spędzała około 2h przy komputerze i 2h przed telewizorem. Fail ;-) Decyzja należy do nas - skoro "nie mamy czasu na ćwiczenia" nie narzekajmy później na nadprogramowe sadełko. Cudów nie ma.
5. "Zjadłam w KFC bo spieszyłam się do pracy" - KFC, McDonald - można szybko zjeść, ale równie szybko można kupić w pobliskim sklepie razową bułkę i serek wiejski albo jakiś twarożek. Zestaw może mniej poręczny od hamburgera w papierku, ale na pewno znacznie bardziej odżywczy.
6. "Odkładam dietę i treningi, bo mam niedługo egzaminy" - owszem, restrykcyjna dieta 1000 kcal może znacznie osłabić pracę mózgu, ale zbilansowana dieta o sensownej ilości kalorii naprawdę nie pogorszy funkcjonowania układu nerwowego. Co więcej - może go znacznie poprawić. Ryby, orzechy i ziarna to absolutni przodownicy w usprawnianiu naszych procesów myślowych. A wysiłek fizyczny działa odprężająco i poprawia ukrwienie organizmu, również mózgu.
7. "Najpierw muszę schudnąć, a później zacznę ćwiczyć" - moja dewiza z lat młodości. Takie myślenie i stosowane diety pozostawiły mi pamiątki częściowo obecne jeszcze do tej pory - celluit, wiotkie ciało i małą siłę mięśni. Apeluje - nie róbcie sobie takiej samej krzywdy. To że zaczniecie ćwiczyć, nie znaczy że od razu zbudujecie nie wiadomo jak potężną masę mięśniową. U kobiet ten proces naprawdę nie jest taką prostą sprawą, a tylko zachowując aktywność fizyczną podczas diety nadacie swojej sylwetce pożądane kształty.
8. "Zacznę od jutra/poniedziałku/1 dnia miesiąca" - wspominałam o tym przy wpisie o wiecznym przekładaniu swoich planów. Zaczyna się zawsze, ZAWSZE od dzisiaj!
To są najczęściej spotykane przeze mnie wymówki w naszych pamiętnikach (przejrzałam również swój stary - tak, byłam już kiedyś na vitalii). Oczywiście, z czasem pojawiają się co raz to nowe i co raz to bardziej przekonujące powody żeby czegoś nie robić. A potem płacz, lament i potrzeba współczucia innych bo się nie udaje. Tylko... po co?
Na koniec 3 moje ulubione motta:

1 komentarz:

  1. Wymieniłaś w tym wpisie zdania, które słyszę od mojej siostry/ przyjaciółek/ koleżanek codziennie i czasami coś mnie przy tym trafia, zwłaszcza, jeśli przeplata się to z "ale chciałabym się pozbyć paru kilo", "ale jestem gruba". I to przekłada się też na inne strefy, nie tylko odchudzanie- nienawidzę kiedy ludzie posługują się wymówkami, w które sami nie wierzą, ale jednak wypowiadają je na głos, aż może uwierzą, albo chociaż uspokoją swoje sumienie i uzyskają "święty spokój"... ja naprawdę nienawidzę biegać, a chciałabym poruszać się na świeżym powietrzu po 8 godzinach przed kompem...dlatego zaczęłam uprawiać nordic- walking oczywiście nie jestem na topie, jak są "fit biegający", ale lubię to robić i docinki o "kijkach dla starej babci" mnie nie interesują ;)

    OdpowiedzUsuń