[Wpis archiwalny z vitalia.pl]
Powodów można wymieniać naprawdę wiele. Wniosek nasuwa się jeden - aby osiągnąć sukces w dążeniu do wymarzonej sylwetki musimy pokonać nudę. Nie chodzi tutaj o znalezienie sobie miliona przeróżnych zajęć pozbawiających nas czasu na spożywanie jakiegokolwiek posiłku, ale na znalezienie jednej czy dwóch pasji, które sprawią że odchudzanie będzie dodatkiem do codziennych czynności.
Dlaczego nie można stawiać odchudzania na pierwszym miejscu? Bo bardzo szybko staje się ono niezdrową obsesją. Pierwsze myśli po przebudzeniu zaczynają krążyć wokół dziennego jadłospisu, zaplanowanych ćwiczeń czy standardowych pomiarów masy ciała i obwodów ciała. Codzienne ważenie, dramaty z powodu 100g nadwyżek na wadze, czy 0,5cm przyrostu w talii. Kończenie jednego posiłku wraz z myślami o kolejnym, planowanie dokładnej masy poszczególnych składników obiadu i spalonych kalorii wraz z killerem Chodakowskiej. Jednym słowem - czysta paranoja. Kontrola to w diecie rzecz bardzo dobra, ale bardzo łatwo przekroczyć cienką granicę kontroli z obsesją. A w większości przypadków... wynika to po prostu z braku innych zajęć. Owszem, każdy z nas ma pracę, szkołę, czy dom którym należy się zająć. Ale poświęcanie każdej wolnej chwili myślom o odchudzaniu może zaprowadzić nas zupełnie w innym kierunku niż ten, którego oczekujemy. A to wszystko wynika zwykle... z nudy!
Dlatego też istotne jest znalezienie sobie zajęcia które odciągnie nasze myśli od obsesyjnego liczenia kalorii, ale też od obsesyjnej ochoty na czekoladę. Wiem to po sobie. Kiedyś pomimo stałej kontroli spożywanego pokarmu wiecznie zauważałam na wadze jakieś zastoje. Strasznie mnie to demotywowało. W momencie kiedy wzięłam na siebie więcej zajęć i czas mi strasznie szybko uciekał... nawet nie zdążyłam się zorientować że z 79kg na których stanęłam na bardzo długi okres czasu zrobiło się nagle 74kg. Dlaczego? Bo 100g spadki przestały mnie obchodzić, po prostu nie miałam czasu żeby to przeżywać. Bo przecież to zawsze 100g bliżej do celu. Robiłam dalej dokładnie to samo z nadzieją że w końcu osiągnę jakiś sensowny rezultat. I nawet nie zauważyłam kiedy go osiągnęłam. A to wszystko dzięki zajęciom, które pozbawiły mnie czasu spędzanego na rozmyślaniu dlaczego tak mało chudnę i koniec końców prowadziły zawsze do niekontrolowanego podjadania.
Wniosek nr 1: zajmij się czymś, co odciągnie Twoje myśli od diety, ale nie na tyle żeby całkowicie porzucić Twoje nowe nawyki.
Wniosek nr 2: słyszałam kiedyś bardzo mądrą rzecz, która naprawdę w wielu kwestiach się sprawdza. Kiedy czegoś się bardzo chce, pragnie tego maksa - dostaje się to w najmniej oczekiwanym momencie - zwykle kiedy przestaje się o tym myśleć.
Coś w tym jest ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz